MENU

Wystawy

MARIAN GROMADA - MALARSTWO

STYCZEŃ
 
Galeria BWA
 
Marian Gromada urodził się w 1958 roku w Ostrowsku. W 1978 roku ukończył Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych im. A. Kenara w Zakopanem. Studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, dyplom uzyskał w pracowni rzeźby prof. Jerzego Jarnuszkiewicza w 1983 roku. W latach 1991/92 był stypendystą Ministerstwa Kultury i Sztuki. Od 1992 roku w Galerii Muzeum Tatrzańskiego przy Dworze Tetmajerów w Łopusznej jest eksponowana stała wystawa jego dzieł. W 1994 roku otrzymał nagrodę im. Św. Brata Alberta w dziedzinie malarstwa sakralnego. Uprawia malarstwo, rysunek, rzeźbę. 
 
Kompozycja i obrazy nie mają tytułów, autor pragnie, by każdy widz sam je nazwał. Jednym więc kartony kojarzą się z dziwnym placem budowy, innym – z wieżą Babel. 
- Sztukę widzę przez sacrum, przez światło – mówi. – Nawet obrazy świeckie, portrety, pejzaże, takie elementy powinny w sobie zawierać, bo inaczej są kiepskie…
M. Gromada jest artystą samotnikiem. Najlepiej czuje się w swych rodzinnych stronach, pośród natury. - Miejsce urodzenia jest dla każdego niezwykle ważne – zapewnia. – Każdy powraca do swoich korzeni, to nakaz wypływający gdzieś z wnętrza. Dynamika moich prac łączy się z charakterem pejzażu, który mnie otacza. Ta ekspresja widoczna jest we wszystkich kompozycjach. 
Pięknie o działaniach artysty napisał ksiądz Józef Tischner: „To jedno, jedyne dzieło, które tworzy Marian Gromada, opowiada o naszym bólu. Opowiada o bólu grzeszników i świętych – bólu pożądań i niespełnionych tęsknot…”; Hanna Ciepiela, Gazeta Lubuska 17.01.1997 r.
 
Obrazy są niezwykłe. Na kawałkach dykty, starych zużytych deskach czy grubym kartonie widać postacie świętych. Żaden z nich nie ma imienia, a o tym, że to święci, decydują delikatnie zaznaczone świetliste aureole nad głowami postaci bez twarzy. Na przeciwległej ścianie wisi kilka kompozycji nawiązujących do ukrzyżowania. Jedna z prac na szarym i podniszczonym papierze spowita jest w białe płótno.
Jednak największe wrażenie robi kompozycja kartonowych pudeł zawieszonych na specjalnym rusztowaniu. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się widać, że każde pudełko jest małym portretem lub aktem. Ale przez dobór kolorów i techniki malarskiej postacie się rozmywają, stają się konturami, są jakby stokiem góry. O ty, że to może być Golgota, decyduje postać Chrystusa już przybitego do leżącego przed konstrukcją krzyża. Zbawiciel Mariana Gromady również nie ma twarzy, krzyż jest ze zniszczonego, szarego drewna, a samą postać okrywają łachmany.
Mariana Gromadę, górala z Podhala, interesuje przede wszystkim relacja pomiędzy człowiekiem a Stwórcą. Dlatego od lat usiłuje odpowiedzieć sobie na pytanie, co łączy Boga i człowieka; Renata Ochwat, Gazeta Wyborcza/Zachodnia 16.01.1997r.
 

wróć