MENU

Wystawy

LECH DOMINIK - FOTOGRAFIA

MARZEC-KWIECIEŃ
 
Mała Galeria BWA - GTF
 
„DESTRUKCJE”
 
Lech Dominik urodził się w 1955 r. Poważnie zainteresował się fotografią w latach 70. Od 1979 do 1989 r., jako członek Gorzowskiego Towarzystwa Fotograficznego, brał udział we wszystkich wystawach dorocznych, zdobywając wiele nagród i wyróżnień. W 1994 r. ukończył Wyższe Studium Fotografii w Warszawie. Na co dzień Lech Dominik pracuje w gorzowskim muzeum Spichlerz. Jest kierownikiem działu fotografii, zajmuje się dokumentowaniem zbiorów. 
 
- Drażni mnie chodzenie z aparatem i zachwycanie się pejzażem. Albo bieganie po mieście i utrwalanie na kliszy tego co się nawinie. Ja nie śpię z aparatem, właściwie to nawet nie lubię pstrykania. Ale czasem zimą, gdy jest byle jakie światło, zachwyci mnie kąt w mieszkaniu i wymyślę sobie pomysł na zdjęcie – mówi Lech Dominik.
„Destrukcje” składają się z trzech fotograficznych opowiadań. Pierwsze zaczyna się od niewyraźnego, nierealnego, bo zrobionego w ruchu – portretu. Na portret nakładany jest rysunek ołówkiem. Raz widoczne są tylko obrysowane oczy, innym razem odczytać można owal twarzy. Jedenaste, ostatnie zdjęcie, to całkiem zamazana, nieczytelna plama.
Drugie opowiadanie rozgrywa się wokół krzesła. Krzesło jest elementem stałym, a obok niego pojawia się rozmazana ruchem postać kobiety. Czasem ta sama sylwetka pokazana jest kilka razy na tym samym zdjęciu. Wydaje się wtedy, że kilka osób tańczy obok krzesła.
Trzecią opowieść rozpoczyna wyraźny portret kobiety. Następne fotografie zamalowują twarz różnymi ciepłymi kolorami. Fotografik emocjami wyrażanymi barwą, odbudowuje to, co wcześniej zniszczył. 
- Studia nauczyły mnie krytycznego spojrzenia na sztukę. Miałem przyjemność być uczniem Urszuli Czartoryskiej, wielkiego autorytetu w dziedzinie fotografii i sztuki. Na zajęciach praktycznych robiliśmy tak dużo zdjęć, że po studiach odechciało mi się robienia wystaw. Musiało minąć trochę czasu, bym uwolnił się z tej twórczej niemocy.
Lech Dominik twierdzi, że jemu najbliższa jest inscenizacja. Kilka lat temu w gorzowskim Empiku zaproponował wystawę „Image”. Przekonał pozującego, by twarz przyciskał do szyby i takie w Empiku pokazał portrety. Tematem innej wystawy był stadion.
- Stadion wtedy remontowano i przypominał jakiś surrealistyczny pejzaż – opowiada. – Ławki zarosły trawą, jakby od stu lat tam nikt na nich nie siedział. Wszędzie jakiś gruz, a przy wejściu tablica „Psom wstęp wzbroniony”. Cykl zdjęć, który wtedy wykonałem, kończył się fotografią boiska narysowanego patykiem na piasku…
W swej artystycznej pracy od „dokumentów” ucieka, twierdząc, że czysta fotografia już się wypaliła, a ratunkiem dla sztuki może być tylko indywidualna wypowiedź; Hanna Ciepiela, Gazeta Lubuska 22.03.1996 r.







wróć