MENU

Wystawy

BEATA EWA BIAŁECKA - OBRAZ NIEPOCHLEBIONY

otwarcie wystawy 12.01.2018, 18:00

wystawa czynna do 25.02.2018

 

kurator: Gustaw Nawrocki

 

Malarstwo Beaty Ewy Białeckiej to wielowarstwowy i nasycony głęboką refleksją traktat o kobiecie i jej kondycji we współczesnej rzeczywistości. Artystka w całym swoim dorobku kreuje wizerunek kobiety w nieustannym dialogu zarówno z tradycyjną ikonografią chrześcijańską, stereotypowo dekretującą biblijną Ewę jako symbol grzechu, jak i z ikonosferą kultury popularnej czy światem reklamy. Białecka wnikliwie bada role płciowe, by w efekcie, w sobie tylko właściwy sposób, poddać je de(kon)strukcji i pokazać z nowej, nieoczywistej już perspektywy. Dyskutuje kwestię kondycji współczesnego człowieka wobec tyranii możliwości[1], pułapek konsumpcyjnego świata i presji bycia fashionable. (…)

Na nieokreślonej granicy między domeną Morfeusza a strefą władaną przez Tanatosa balansują też córki widoczne na obrazach z serii „Konterfekt – Filia”. Ich delikatne szare ciałka, w których nie płynie krew, przypominają lalki, które stroi się w piękne szaty. W kontekście płócien Białeckiej to strojenie w pióra, wstążki, misternie haftowane kwiaty i koronki konotuje jednak bardziej ubieranie do trumny niż ubieranie córeczki do wyjścia na spacer, by zaprezentować jej urodę światu. Filie-córki przypominają mi postacie z filmu „Inni”, w którym w podobny sposób na czarno-białych fotografiach prezentowali się zmarli. Są zanurzone jakby w innym świecie, bliskie i odległe zarazem. Piękne w nieprzystępny sposób, przystrojone w wyrafinowane tiule i kokardki. Zielonkawo-tęczowe pawie pióra delikatnie drżą i falują, gdy tylko przed konterfektem córki przechodzi odbiorca – to jednak jedyne symptomy życia. Spektakl i przepych pawich piór pojawiają się bowiem w służbie śmierci, a nie po stronie życia, mimo że w tradycji chrześcijańskiej pióra tego ptaka symbolizują nieśmiertelność.

Z kolei w tytule cyklu „Must have” Białecka – co od lat charakterystyczne dla jej twórczości – odwołuje się do sloganów reklamowych i świata pop kultury. Arbitralnie miksuje ten aspekt współczesnej ikonosfery z religijną ikonografią, ukazując dłonie i stopy z wyhaftowanymi stygmatami-kwiatami. A może to wcale nie rany sygnalizujące szczególny związek z Bogiem, lecz – powiedzmy – piękne haftowane ozdoby, które ostatnio stały się modne i must have, a ktoś prezentuje nam je we wnętrzu swojej dłoni niczym cenne trofeum z ostatniego shoppingu? A może to nawiązanie do cudownych róż, które rozkwitły nagle, gdy św. Franciszek rzucił się nagim ciałem w ciernie, by się umartwić? Może to tatuaże na stopach, wykonane by stać bardziej sexy? Ta wieloznaczność kompozycji Białeckiej czyni je tym bardziej intrygującymi: styk kultury popularnej i ikonografii religijnej owocuje wyjątkowym napięciem, które nakłuwa wyobraźnię odbiorców. Moją w każdym razie na pewno. Niektóre „stygmaty” krwawią na czarno zwieszającymi się w dół włóknami kordonka. Wszystkie spośród nich wabią dotyk swoją taktylnością, materialnością i fakturą. Tytułowe „Must have” interpretowałabym zatem jako pytanie o cierpienie, związane z pragnieniem posiadania czegoś, co – jak nieodwracalnie wmówili nam specjaliści od marketingu – koniecznie musimy mieć, by stać się kimś. Obecnie jakże często jesteśmy stygmatyzowani poprzez zacieranie się różnicy pomiędzy tym, czego rzeczywiście potrzebujemy, a tym, czego pragniemy tylko i wyłącznie dlatego, bo nas tą wizją w celach marketingowych uwiedziono.

 Malarstwo Beaty Ewy Białeckiej, manieryczne w pozytywnym sensie tego słowa, wciąż podlega przemianom i przekracza kolejne horyzonty: zarówno pod względem przekazywanych treści, coraz bardziej wpisując się w nurt postfeministycznej sztuki krytycznej, jak i pod względem formy malarskiej, która ostatnio została uzupełniona przez haft. Porusza problematykę niezwykle aktualną w obecnych czasach jak chociażby fascynacja modami i uwikłanie współczesnego człowieka w sidła must have. Na polskiej scenie artystycznej twórczość Białeckiej jest niepowtarzalnym i szalenie oryginalnym zjawiskiem.

[1] Zygmunt Bauman, Ponowoczesność jako źródło cierpień, wyd. II, Warszawa 2000, s. 220.

fragment tekstu Marty Smolińskiej Wyszywanie postfeminizmu. Malarstwo Beaty Ewy Białeckiej jako sztuka krytyczna.

 

Beata Ewa Białecka

Urodzona w 1966 r. w Mikołowie. Studia na Wydziale Malarstwa Sztalugowego ASP w Krakowie. Dyplom w pracowni prof. Jerzego Nowosielskiego. Nagrodzona złotą odznaką Primus Inter Pares    ASP w Krakowie. Otrzymała stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Stypendium Kulturalne Prezydenta Miasta Gdańska oraz czterokrotnie stypendium Marszałka Województwa Pomorskiego. Laureatka wyróżnienia w Konkursie Malarstwa Współczesnego „Bielska Jesień ”, BWA, Bielsko-Biała; Grand Prix MKiDN  6. Triennale Sacrum, MGS, Częstochowa; Grand Prix MKiDN 21. Festiwalu Współczesnego Malarstwa Polskiego, Zamek Książąt Pomorskich, Szczecin. Nominowana do „Paszportu Polityki” w kategorii Sztuki Wizualne, Sovereign European Art Prize oraz do Pomorskiej Nagrody Artystycznej. Wyróżniona przez Redakcję kwartalnika ARTLUK. Sztuka na Spad. Laureatka „Nowych Tendencji w Malarstwie Polskim 2”, BWA Bydgoszcz. Wystawiała w kraju oraz w Szwecji, Niemczech, Wlk. Brytanii, Francji, Macedonii, Japonii, Ukrainie, Rosji, Estonii, USA, Chorwacji.


Kapłanka, 2017, 70x100, olej, płótno, haft złotą nicią, koraliki

Dolorosa, 2015, 100x70cm,olej, płótno, aplikacja, haft, szpilki

Konterfekt Filia, 2016-2017, 100x70, olej, płótno, haft, organza

Gravida, 2014, 150x90, olej, płótno, haft

Must Have, 2015, 30x30, olej, płótno, haft

wróć