MENU

Wystawy

Anna Kutera


MÓJ DOM OWADÓW (2007-2008)                               
                                                                                                                       Tekst od autorki:

Najpierw były kwiaty. W niektórych z nich były owady, które szybko strząsnęłam, by nie chodziły po stole...
„ - Czy dzisiaj przyleciał zawisak do surfini? - zapytałam się Romana.
  - Nie. Nie widziałem go.”
„Dom owadów” wypełniony jest rozmyślaniami o owadach i motylach. Pierwszą myśl podsumowującą moje dotychczasowe spostrzeżenia z najbliższego otoczenia ujęłam w cyklu EPITAFIUM, mówiącym o tym, że motyli jest coraz mniej i więcej nie będzie.
Nie ma ich na wspaniałych gatunkach roślin hodowanych przez profesjonalnych ogrodników, bo ich gąsienice zniszczyłyby uprawy. Na krótko może zagoszczą w miejscach, które opuścił już człowiek – do czasu, gdy o miejscach tych znowu się komuś przypomni.
Ale wyobraźnia podsunęła mi pomysł, jak ożywić motyle i owady, choćby na chwilę, w instalacji artystycznej:
OŻYWIANIE - I - Wykonane przeze mnie rysunki tuszem najpiękniejszych europejskich motyli i owadów wyniosłam do ogrodu. Pomimo, że moje owady były czarno-białe, znakomicie prezentowały się na krzewach i kwiatach.
OŻYWIANIE - II – Moje czarno-białe owady rozwiesiłam w przestrzeni galerii, przywracając ich utracony kolor za pomocą wirującej lampy dyskotekowej, w rytm elektryzującej muzyki jazzowej.
OŻYWIANIE - III - Powinno przynieść najlepszy skutek, ponieważ dokonały go dzieci i młodzież, biorące udział w prowadzonej przeze mnie akcji plastycznej „Jak motyle”.
Pierwszego dnia rozmawialiśmy o systematyce przyrody i miejscu w niej owadów; o ich roli w przyrodzie, budowie i środowisku występowania; o fenomenie czwór-postaciowości motyla i zagadce kolorów jego skrzydeł (naturalne pigmenty i rozszczepianie wiązek światła przez łuski na skrzydłach); o znaczeniu tych kolorów w ich życiu.
Dwa następne dni poświęcone były projektowaniu i realizacji własnego, wyobrażonego motyla farbami akrylowymi na płótnach, rozpiętych na kołach hula-hoop.

Rozważania na temat symboliki motyla w naszej kulturze – od ulotnej myśli artystycznej do szczęśliwego dzieciństwa - poprowadziły mnie do innych znaczeń, na przykład „beztroskiego życia”... ludzi bezdomnych. Zrealizowałam cykl fotograficzny pod tytułem „Domy bezdomnych”. Jak dalece się myliłam w powierzchownych osądach, stwierdziłam podczas realizacji zdjęć siedzib tych ludzi i rozmawiając z nimi. „Domy bezdomnych” to przejmująca, tragiczna narracja o próbie radzenia sobie z niewyobrażalnymi problemami, nie tylko egzystencjalnymi. Skąd Oni biorą siłę, by żyć, kiedy wszystko i wszyscy są przeciwko nim? Odnoszę wrażenie, że nawet owady i motyle lepiej organizują swoje życie w „moim” nieprzyjaznym świecie!

Anna Kutera, sierpień 2008 rok



 
„OD DOMU DO DOMU” - Fragment tekstu Bożeny Kowalskiej „DOMY ANNY KUTERY”, Styczeń 1994 rok.


…Dopiero od 1990 roku zaczęła Kutera budować „swoje domy”. Jest to koncepcja własna, oryginalna: od nikogo nie zapożyczona. Domy Anny Kutery są dwojakiego rodzaju: reliefowe „Domy makowe” i trójwymiarowe konstrukcje, ustawiane najczęściej w otwartej przestrzeni, realizowane z różnych materiałów. „Makowe domy” są obrazami reliefowymi, których powierzchnia pokryta jest jednolicie warstwą maku. Geometryczne, lakoniczne zarysy, dające skojarzenia z kształtem domu, jego fragmentem, czy usytuowaniem w pejzażu, bywają zazwyczaj surowe, ale srebrzysta faktura maku, wraz z nieodłącznymi asocjacjami (snów i marzeń o domu) odbiera im oschłości.
Anna Kutera odwołuje się we wszystkich swych pracach – zawsze bogatych w symbole – do wyobraźni odbiorców. Tak też dzieje się z koncepcją „moich domów”. Dom został przez nią wybrany ze względu na związane z nim liczne i różne konotacje. Jest symbolem wspólnoty rodzinnej, sanktuarium prywatności i intymności, bezpiecznego schronienia, jedynego miejsca, które jest własne, miejsca do którego zawsze się wraca. Artystka przydaje „swoim domom” jeszcze innych, nowych znaczeń, kiedy wiąże je z lokalnymi tradycjami i kulturą kraju, i regionu, w którym powstają; niekiedy też bezpośrednio z okolicznymi mieszkańcami, oraz kiedy chce i czyni je „śladami swojego istnienia”. Każdy z tych „domów” jest inny.
W Pouilly pod Paryżem – wykonany w formie obrysu konstrukcyjnego, z metalowych rur pomalowanych w kolory flagi francuskiej i z zasadzonymi wewnątrz krzewami winorośli; w Dolinie Białej Lądeckiej w Polsce – skonstruowany z drewnianej kantówki pomalowanej na biało i z przybitymi do niej mosiężnymi tabliczkami zawierającymi nazwiska mieszkańców Doliny. „Mój dom rodzinny” – własność Muzeum Okręgowego w Chełmie, jest metalową konstrukcją z kątowników i teowników pomalowanych na biało. Jest pokryty dachem z czerwonej dachówki i stoi na kołach, ustawionych do siebie parami pod kątem prostym, tak by nie mógł się toczyć. Dom zaprojektowany dla Finlandii i pomyślany, jako hołd dla tego, jednego z nielicznych narodów żyjącego w zgodzie z naturą i dla jego eposu „Kalewala”, miał składać się z zakrzywionych u szczytu dośrodkowo czterech okorowanych pni jodeł, osadzonych na kręgu, wyłożonym błękitną glazurą, przywołującym fińskie jeziora.
Od czasu opanowania jej wyobraźni artystycznej ideą domu, sztuka Kutery stała się monotematyczna. Na wystawach, w których uczestniczy, eksponuje obiekty przestrzenne, potraktowane jako metaforyczne wizytówki: domu więzienia, domy przynęty , domy dla ptaków, dla kwiatów itd… Tworzy też instalacje usypane z trocin, z piasku, wyczarowane z cienia za pomocą reflektora, albo uwite z chrustu, siana i pierza, jak „Gniazdo sztuki”, zrealizowane w 1993 roku w Galerii Miejskiej we Wrocławiu. Nie wszystkie więc „domy” mają trwałość obiektów stanowiących ślad fascynacji autorki kręgiem kulturowym, czy narodowym, w którym powstają; nie wszystkie też są materialnym dokumentem trasy jej artystycznych wędrówek.
Są też realizacje ulotne, efemeryczne, jak przed chwilą wspomniane, czy jak jej „Dom powiązany” ze strug niebieskiego sznurka, spuszczonego od konstrukcji przy suficie na podłogę sali wystawowej luźnymi spływami, a tworzącego kształt domu o spadzistym dachu; albo jak „Dom dla wyobraźni”, który przy dźwiękach fugi Bacha rysowała w powietrzu czerwonym sznurkiem wyciąganym z kieszeni na lewej piersi. Pozostawiła go później w formie sznurkowego prostokąta leżącego na podłodze, sugerującego ulotność naszej wyobraźni.
Może więc nie koniecznie stworzenie trwałego obiektu i jego solenna budowa są dla artystki najważniejsze? Raczej dom, jako uniwersalny symbol czytelny w każdym czasie, w każdej szerokości geograficznej i każdej kulturze. Dom, jako miejscedla każdego pojedynczego człowieka, ale też i dom, jako wspólna wartość wszystkich ludzi, utopijny dom wspólnoty ludzkiej ponad granicami państw, ponad podziałami narodowymi, wyznaniowymi i rasowymi, którego realne istnienie zależy od nas wszystkich.
 

wróć